Urodziłam się w Krakowie, 13 kwietnia 1954 roku. Tu chodziłam do szkoły, studiowałam, grałam w teatrze akademickim. Tu obalałam komunizm. Nasza rodzina pochodzi w większości z Kresów Wschodnich, z wyjątkiem mojego ojca, prof. Jacka Woźniakowskiego, który urodził się pod Krakowem w Biórkowie. Podczas II wojny światowej mój ojciec aktywnie działał w Armii Krajowej, był ciężko ranny w kampanii wrześniowej. Po wojnie związał się ze środowiskiem krakowskim. Był sekretarzem redakcji „Tygodnika Powszechnego”, wieloletnim dyrektorem wydawnictwa „Znak”, wykładowcą Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, członkiem założycielem Klubów Inteligencji Katolickiej. W 1990 roku został wybrany na pierwszego po 1989 roku prezydenta Krakowa.
Mamę wojna rzuciła w Świętokrzyskie. Okupację przeżyła w Kazimierzy Wielkiej. Potem mieszkała w Zakopanem, gdzie rodzice się poznali. Mama uczyła nas głównie trzech rzeczy: patriotyzmu (jest krewną Emilii Plater), wierności Kościołowi i poważnego traktowania religii oraz miłości oraz dbałości o środowisko naturalne. Mama jest biologiem. Pisała szalenie nowatorską pracę magisterską o nietoperzach. Mieszkaliśmy w okropnej ciasnocie w sublokatorskim mieszkaniu w centrum Krakowa. W pokoju pod ścianą stały klatki z nietoperzami, które mama obrączkowała, wypuszczała i obserwowała potem na strychu Kościoła Mariackiego. Niestety rzuciła pracę, która ją pasjonowała, żeby oddać się nam – czwórce dzieci – i żeby wspierać Tatę w jego aktywności społecznej i naukowej.
W Zakopanem jest nasz dom rodzinny. Zbudował go Stanisław Witkiewicz dla mojego pradziada, Jana Gwalberta Pawlikowskiego. Tu, na Kozińcu, dawniej spędzałam dużo czasu. Tu brałam ślub, a teraz wracam przynajmniej raz do roku – na Wielkanoc.
Mój mąż, Franz, urodził się w Passau – między Czechami, Austrią i Niemcami. To po nim przyjęłam historyczne, związane ze starą Austrią, tak obco brzmiące dla nas, Polaków nazwisko: Gräfin von Thun und Hohenstein. Franz przez 8 lat uczył się w jezuickiej szkole z internatem blisko francuskiej granicy. Później studiował w Monachium. Jest ekonomistą. Zanim się poznaliśmy, pracował kilka lat w Afryce, gdzie w ramach programów pomocowych dla krajów rozwijających się m.in. uczył ekonomii w Panafrykańskim Instytucie Rozwoju. W slumsach w Duali organizował samopomoc, pomagał zakładać małe firmy rzemieślnicze i pracował z młodzieżą.
Pobraliśmy się w czerwcu 1981 roku. Wkrótce po ślubie postanowiliśmy wyjechać na rok do Niemiec, gdzie Franz pracował najpierw dla Caritas, potem dla GTZ. W Niemczech zastał nas stan wojenny. Jak pokazał czas, z realizacją naszych marzeń o budowaniu w Polsce normalnego świata musieliśmy poczekać 10 lat. Lata 1989-1991 spędziliśmy wraz z trójką naszych malutkich wtedy dzieci w Katmandu. W tym okresie powstały moje zdjęcia i reportaże obrazujące życie w Nepalu oraz krwawą rewolucję, której byłam świadkiem. W Polsce nikt o tej rewolucji nie wiedział, a tam bywałam zaczepiana na ulicy, z pytaniem o „Walesa” a nawet o „Mazowiecki”.
Choć w latach 1981–1991 musiałam przebywać zagranicą, cały czas blisko współpracowałam z moimi przyjaciółmi w „Solidarności”. Współorganizowałam i uczestniczyłam w transportach humanitarnych do kraju. Przekazywałam zachodnim mediom informacje o sytuacji opozycji i Kościoła w Polsce, pomagałam przebywającym na Zachodzie działaczom „Solidarności”, uczestniczyłam w konferencjach, na których tłumaczyłam, co się dzieje w Polsce i jak można pomóc.
W naszym domu we Frankfurcie nad Menem przemieszkiwało mnóstwo osób. Odwiedzali nas państwo Najderowie, on był wtedy dyrektorem Wolnej Europy. Profesor Bartoszewski dawał mi niezapomniane rady o wychowywaniu niemowląt, a Ojciec Jan Góra prowadził wspaniałe dysputy o duszpasterstwie. Wspaniale wspominam długie rozmowy i polsko-niemieckie spotkania wśród plecaków, raczkujących dzieci i przybywających ciągle nowych ludzi.
Po powrocie do Polski, od 1992 do 2005 byłam dyrektorem generalnym, a następnie prezesem Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana. Odegrała ona wiodącą rolę w procesie przygotowywania Polaków do członkostwa w Unii. Zorganizowaliśmy sieć organizacji pozarządowych, Szkolnych Klubów Europejskich, liczne grono wolontariuszy i specjalistów.
W fundacji blisko współpracowałam z Tadeuszem Mazowieckim, Piotrem Nowina-Konopką i Władysławem Bartoszewskim – ludźmi, których darzę ogromnym szacunkiem i wdzięcznością. W tym czasie byłam też radną Gminy Warszawa-Centrum i członkinią Narodowej Rady Integracji Europejskiej.
To wszystko umożliwiało urządzanie wielkich konferencji i wydarzeń – jak słynna dziś Parada Schumana. Przede wszystkim jednak, rozpoczęliśmy szeroką debatę o Unii Europejskiej w mediach, wielkich miastach czy ośrodkach akademickich, jak również w małych, odległych od znanych ośrodków miejscowościach. Chciałam, aby Polacy jak najwięcej wiedzieli o korzyściach płynących z wejścia do UE i licznie poszli do referendum.
Tyle lat walczyliśmy o demokrację i możliwość głosu. Dlatego tak bardzo mi zależy, aby Polacy brali udział w wyborach – także do Parlamentu Europejskiego.
W 2005 roku wygrałam konkurs na dyrektora Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce i doświadczenia z poprzednich lat przeniosłam z sukcesem do pracy w Komisji. W tej funkcji, wymagającej znajomości specyfiki naszego kraju oraz umiejętności poruszania się w instytucjach europejskich, pracowałam – mówiąc ogólnie – nad efektywną komunikacją między Polską, a Brukselą.
Starannie przygotowane i przeprowadzone wizyty komisarzy europejskich w Polsce, przybliżanie specyfiki naszego kraju urzędnikom europejskim i tłumaczenie im naszych racji czy też konieczności szukania specjalnych rozwiązań, dobre informowanie Polaków o decyzjach komisji dotyczących Polski, systematyczne przesyłanie do polskich mediów komunikatów oraz udzielanie pomocy obywatelom w punktach informacyjnych – to najbardziej widoczne aspekty działalności przedstawicielstwa KE.
W połowie 2009 roku po raz pierwszy wzięłam udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zaufało mi wtedy niemal 154 tys. wyborców. W parlamencie dołączyłam do dwóch komisji: ds. Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów oraz Kultury i Edukacji.
W pierwszej pracowałam nad tym, aby unijne prawo jeszcze skuteczniej chroniło i promowało interesy konsumentów i zapewniało swobodę przepływu towarów i usług. Komisja zajmowała się bliskimi nam wszystkim zagadnieniami – od niższych stawek za połączenia telefoniczne, po bezpieczeństwo naszych dzieci, choćby dzięki normom jakie muszą spełniać zabawki.
W drugiej dbałam o ochronę kulturalnego dziedzictwa i kulturowej różnorodności Europy oraz kwestie edukacyjne, jak zwiększenie dostępności młodzieży do programów międzynarodowej wymiany uczniów i studentów.
Za moją pracę w PE na rzecz europejskich konsumentów dwukrotnie (w 2011 i 2013 roku) otrzymałam MEP Award, nagrodę przyznawaną przez „The Parliament Magazine”. W 2014 roku otrzymałam MEP Award w kategorii Polityki Internetowej. Do tej pory jestem jedyną posłanką, która w swojej pierwszej kadencji w Parlamencie Europejskim otrzymała tę nagrodę trzy razy. Nagroda przyznawana jest od 2005 roku, a posłowie nominowani są do niej na wniosek m.in. organizacji europejskich, instytucji i stowarzyszeń, które zajmują się monitorowaniem prac Parlamentu Europejskiego.
W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku zdobyłam ponad 125 tys. głosów wyborców.
W drugiej kadencji moim priorytetem była dalsza praca na rzecz ujednolicania rynku wewnętrznego. To właśnie wtedy rozwiązaliśmy w Unii kwestię geoblokowania, która objęła rynek utworów muzycznych, gier komputerowych i książek elektronicznych. Zlikwidowaliśmy także dodatkowe opłaty w roamingu. Był to początek „cyfrowego Schengen”, coś niezwykle ważnego w dobie smartfonów i mobilnego internetu. Zabraliśmy się także za problem podwójnej jakości produktów w branży chemicznej i spożywczej.
Moje działania po raz kolejny zostały docenione przez ekspertów – w 2017 roku zdobyłam czwartą w swojej parlamentarnej karierze nagrodę MEP Award.
W 2019 roku, po raz trzeci zdecydowałam się kandydować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Tym razem zaufało mi ponad 221 tys. wyborców.
W bieżącej kadencji, jako wiceprzewodniczącą Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów, nadal dbam o to, aby rynek europejski był coraz bardziej jednolity. Jako członkini Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności koncentruję się natomiast nad ochroną środowiska i walką ze zmianami klimatu.
Od listopada 2019 roku jestem również przewodniczącą Europejskiego Forum Żywności, które jest niezależnym, bezstronnym forum kierowanym i zarządzanym przez posłów do Parlamentu Europejskiego. Jednym z głównych celów forum jest promowanie otwartego dialogu między wszystkimi zainteresowanymi stronami na temat budowy bardziej zrównoważonych systemów żywnościowych, a także odpornego łańcucha dostaw żywności.
Nadal nie ustępuję także w kwestii przestrzegania we Wspólnocie praworządności.
W Parlamencie Europejskim obecnie należę do liberalno-centrowej frakcji Renew Europe (Odnówmy Europę), która skupia 99 europosłanek i europosłów z 23 krajów członkowskich.
Wcześniej byłam członkinią chadeckiej grupy EPL – Europejskiej Partii Ludowej.